dzien XXIII (18.06.2007) Dystans dzienny: 1000 km, Dystans calkowity: 3535 km
o 5 rano, jeden z najgorszych sygnalow w zyciu. Slysze go na poczatku kazdego "waznego" na swoj sposob dnia-wazne spotkania: egzaminy, impreza, dentysta. Dzwiek 2 budzikow z 2 komorek, z 2 roznych katow pokoju, tylko po to, zeby chcac nie chcac, musial wstac z lozka, wylaczyc najpierw jedna, a potem druga. Po takim "marszu" powinienem byc juz swiadom, ze za niecale 5 godzin odjezdza moj pociag i musze "zapakowac do lodowki" swoj rower:) Tak oto powinna wygladac w dniu dzisiejszym pobudka. Jednak nie wyglŕda bo juz o 4.55 nie budza mnie komorki, lecz "swedzenie" po ukaszeniach komarow, ktorych bylo cale multum na dworcu, a ze spedzilismy tam pare ladnych chwil - komary mialy uczte...
Wstaje...zaczynam, dzien od zrobienia paru zdjec a nastepnie przechodze do "rozbierania UNIVEGI", ile tylko mam sil:) Zatrzymuje sie na pedalach, ktorych za CHINY nie moge odkrecic(ostatecznie sie nie udalo!!)...rozbieram/rozkrecam wszystko co sie da - zebatki, kierownice, mostek, kola, przerzutki, hamulce, bagazniki. Zostaje tylko sama rama z korba(+ pedaly) oraz widelec.
Niestety, kartonu po rowerze nie mam, wiec musze go zrobic z kartonu po lodowce, kt. dostaje od ksiedza Jana:). O 5.30 wstaje Ksiadz Wojtek - bierze swoj rower i jedzie do parku, na maly jogging... o 6.20 koncze zabawe z Univega, po, nieskutecznej walce przy odkrecaniu pedalow i zabieram sie do pakowania, formowania kartonu. O 7 rano jest juz prawie wszystko zapakowane w "uformowany" karton i akurat przychodzi po JOGGINGU ksiadz Wojtek i pomaga mi zaklejac tasma karton. o 8 rano jest juz wszystko gotowe i spakowane. o 9.52 odjezdza pociag - jeszcze kapiel, sesja w necie, sniadanie - a tu 9.25. Ehhh...nigdy nie moge nic zrobic wczesniej - zawsze wszystko na ostatnia chwile...

Nie wszystko zmiescilo sie w karton - ostatecznie ODZIELNIE zostaja jeszcze 3 wory transportowe CROSSO , wypchane do granic mozliwosci. Kazdy rowniutko wazy po 12 kilogramow. Oraz dwa "przednie" kola.

PIATY wagon, miejsce 46. Ksiadz Wojtek niesie kola i jeden wor, ksiadz Jan 2 wory, a ja ponad 40 kilogramowy karton. Wole o tym nie myslec, poniewaz naprawde bylo ciezko przeniesc karton wielkosci lodowki, tylko "cienszy" przez kilkaset metrow. Akurat samochod postawilismy przy ostatnim wagonie, a wszystkich bylo ponad 20. Prowadnik nie robi problemu z wniesiem bagazu do wagonu. Ksieza odchodza a ja zostaje juz sam w pociagu PLATZ KARTEN. Niestety moja sytuacja wcale nie wyglada tak rozowo, jak wyglada, bo za chwile PROWADNIK wola do swojego "przedzialu" i mowi, ze za bagaz nalezy sie 100$, prawdziwe 100 "zielonych"!!Ksiadz Jan uprzedzal ze SZEF WAGONU moze wystartowac od wysokiej kwoty, ale zeby od takiej?.Za bilet zaplacilem 37$ a bagaz mialby kosztowac 100$? CHyba troche nie hallo..."Dmuchac sobie w kasze nie dam" :) tak wlasnie nagle "podskakuja" ceny, gdy czlowiek ze wschodu widzi OBCOKRAJOWCA z ZACHODU. Nadal jest myslenie, ze "zachod bogaty, wiec niech Ci z zachodu placa". W portfelu mam tylko 2000 TENGE, rownowartosc okolo 15$ - bo tyle maksymalnie miala wynosic "lapowka" wedlug sasiada. Na kazachstan do bardzo duze pieniadze, jak na jednorazowa "WZIATKE". Jednak jestem z zachodu i nawet tlumaczenie, ze jestem studentem, i nie mam wiecej kasy nie pomaga. Mowie, ze zaraz poprosze swoich "DRUHOW" by mi pozyczyli. Okazuje sie, ze ksieza juz poszli daleko, daleko i jako krotkowidz ledwo ich dostrzegam. SZOK i PRZERAZENIE. Gdzies w oddali ich dostrzegam i zaczynam krzyczec. Slysza mnie i za pare minut przybiegaja. Wyjasniam im, jak wyglada sytuacja, wtedy Ksieza zaczynaja sie "wyklocac" z prowadnikiem, ze go "troszke pogielo", by "spiewac" taka kwote. Troche juz Ty zyja, wiec wiedza o co chodzi, a on rzuca kwoty z kosmosu. Pertartrakcje troche trwaly, istne targi, i ostatecznie sie skonczylo na 30$. Oczywiscie ja "OFICJALNIE" juz nie mam gotowki, wiec wyciagam swoj drugi portfel, w ktorym AKURAT, DOSLOWNIE jest 30$ i daje go za plecami dla KSIEDZA Wojtka, zeby PROWADNIK, myslal ze to jego portfel. Wyglada to tak, ze Ksiadz Wojtek daje mi 30$, ktore ja nastepnie przekazuje dla najwiekszego JAWNEGO ZLODZIEJA i KANCIARZA - PROWADNIKA. Co sie dzialo przez cale 15 minut to historia na ksiazke, bo dla mnie to wszystko jest nie do pojecia. Trzeba tu pozyc by zrozumiec mentalnosc tutejszych ludzi. Mnie osobiscie to przeraza i nie pozostaje mi nic innego jak tylko sie smiac. Wszystko co sie tutaj dzieje to paradoks niczym w filmach PANA BAREI. POKAzANe w krzywym zwierciadle, jednak wszystko PRAWDZIWE i STRASZNE, z drugiej strony smieszne. Ehhh...WSCHOD...i jak ma mi sie nie podobac...??komu nie podobaja sie filmy wczesniej wspomnianego rezysera?:) Oczywiscie nie ma mowy o zadnym kwicie, bilecie na bagaz...Boje sie tylko, zeby potem nie bylo jakis problemow. W Internecie jest opisanych mnostwo historii z pociagow PLATZ KARTEN. Zabawnych, smiesznych czasem nawet strasznych. Boje sie zebym tylko nie stal sie czlowiekiem z ksiazki KAFKI, ktory nawet nie wie za co "placi".
Pociag rusza. Moje miejsce jest na I pietrze, 1,5 metra nad ziemia. Przez 59 godzin mam przelezec na kawalku o wielkosci 55 cm na 181 cm i wysokosci 60 cm. Mierzylem miarka, ktora mam w wadze. Wymiary sa wykonane z dokladnoscia co do 1 cm. Smieszne? Troche tak, ale przez 59 godzin jazdy pociagiem cos trzeba robic:)Jak nie spac, nie jesc, nie pic to mierzyc swoja "miejscowke" :). Jestem przerazony, przestraszony i na poczatku siedze jak "mysz pod miotla". Nasluchalem sie, zeby lepiej nie spuszczac swojego bagazu z oczu, poza tym nie chcialem sie "rzucac" w oczy, w koncu nie mam zadnego kwitka, poza swoim biletem. Jednak z ochudzonym "bagazem" do 80 kilogramow i parada przez cala dlugosc wagonu(jest tylko jedno wejscie i wyjscie) z "lodowka", a raczej kartonem po lodowce, nie mozna sie nie rzucac w oczy. Slysze tylko za plecami pojedyncze slowa - wielosipied, Polsza, pucieszestwiennik, innostraniec...ehh...gorzej jak w malych wioskach, gdzie kazdy o kazdym wiem wszystko:)

jazda pociagiem to kolejny temat rzeka na ksiazke. By sobie wybrazic co sie dzieje w tych pociagach warto sie przejsc na jeszcze istniejacy, najwiekszy JARMARK EUROPY w Warszawie:) "zageszczenie" czlowieka na metr kwadratowy przekracza wszystkie mozliwe normy:) Za oknem 49 stopni, w wagonie o 9 stopni mniej. Prawdziwa SAUNA, potem robi sie "SMROD i zaduch" w doslownym znaczeniu tych slow. Warto wytlumaczyc, co znaczy PLATZ KARTEN - dla mnie to nic innego jak "wagon bydlecy" z lozkami. Zadnych przedzialow, okna po jednej stronie sa zamkniete na stale, ludzi wiecej jak miejsc. Naprawde nie chce mi sie tego opisywac, wiem tylko ze przynajmniej raz w zyciu trzeba sie takim pociagiem przejechac, by docenic nasze PKP...Lata swietlne w technologii:)W zyciu wiecej nie powiem zlego slowa na nasze POLSKIE KOLEJE:)Chocby mialy kilkanascie godzin spoznienia, albo w ogole nie przyjechaly:)...jak wygladala jazda - opisze jutro i pojutrze, bo ten news, chyba robi sie ciut za dlugi:)A co dlugie, wczesniej czy pozniej sie nudzi..zatem CHWACIC:)"DO CZYTANIA" w kolejnym poscie;)
dodane 27 Jun 2007
0 komentarz




Dodaj komentarz - COS CI LEŻY NA SERCU?:) OPISZ TO! - DZIĘKI! :)

imię/ksywka:

emotikony:

smile wink tongue laughing sad angry crying