dzien XVIII (13.06.2007) Dystans dzienny: 150 km, Dystans calkowity: 2295km-DZIEN PREZENTOW:)

Spanie pod droga, ponownie w tunelu, tym razem okazalo sie niezbyt dobrym pomyslem. Rano obudzilem sie caly w cmach. Caly rower, wszystki szczeliny w rurach(np. kierownicy), przestrzen pod klapami w sakwach CROSSO - wszystkie bylo zajete przez CMY:) Wlaziliy mi nawet do spiwora....Malo przyjemne uczucie, ale to cena za lenistwo, gdy nie chce sie rozstawiac namiotu, gdy nie ma komarow i deszczu:).
Wstaje i dzien jak co dzien. Sniadanie, skladanie meneli, wsiadasz na rower i DLUGA prosta przed siebie... Prawdziwa lampa a droga jak patelnia...Jednym slowem grzeje i pali.
Najgorsi sa jednak "PODRYWACZE". Wielu "kleilo" sie do UNIVEGI tongue, ale najgorszy jest asfalt, "KLEI SIE" jak tylko moze smile


Jeden z ostatnich dni pobytu w ROSJI, ktora na koniec zegna mnie we wspanialy sposob:) Najpierw zajezdzam do miejscoowsci DERGACHI oddalonej juz tylko okolo 100 kilometrow od samej granicy, by poprosic o wode na wieczor...Zajezdzam do jakiegos gospodarza, a w rezultacie zlatuje sie pol wsi i ludzie zaczynaja zadawac pytania: CO, JAK i GDZIE:)Na koniec, dostaje potezny kawal sloniny, ogorki, pomidory, cebule, szczypior, koperek, chleb, serek topiony....z pare kilogramow sie nazbieralo!!:)Byl tez, a jakze, oczywiscie SAMOGON, za ktory podziekowalem i przeprosilem, ze nie moge wziac, bo JAKOS TRZEBA JECHAC smile
Pakuje to wszystko szczesliwy i "podbudowany" do sakw i jade pobliske jeziorko, gdzie akurat kapie sie dwoch Rosjan, jak sie potem okazuje TURECKICH KURDOW...alez byli szczesliwy, gdy powiedzialem pare slow po KURDYJSKU, nauczonych podczas pobytu w FEDERACJI KURDYSTANU(polnoca czesc Iraku)u znajomej z Bialegostoku (Basiu! goraco pozdrawiam:) na wyprawie KAUKAZ 2006. Na koniec i od nich dostaje CHLEB oraz pyszny MAJONEZ z oliwek:) palce lizac...
Do pelni szczecia brakuje jeszcze tylko, porzadnej kapieli i juz mozna isc spac...ehhh..cudownie...ROSJA robi wszystko, bym ja mile wspominal...


dodane 16 Jun 2007




dzien XVII (12.06.2007) Dystans dzienny: 70 km, Dystans calkowity: 2145 km - czas sie zbierac

Z Saratova wyjezdzam o 14.30. Pozno, ale tylko dlatego, ze spie do 10, a potem czekam na ksiedza. Glupio pojechac bez podziekowania i pozegnania. W kazdym badz razie spieszyc sie nie musze. Co prawda czytajac te posty mozna zauzwazyc, ze sie tutaj zasiedzialem wink, ale to tylko dlatego, iz mam tylko okolo 300 kilometrow do granicy i 3 dni...Prawie nic:)Jednym slowem "LAJT na MAXA":) Wyjezdzam pozno, przez co i duzo nie przejezdzam, ale nie pora jest glownym powodem, lecz czarne chmury, ktore zaczynaja sie zbierac na horyzoncie. Zanim jednak opuscilem Saratow podziwiam SZEROKA na 3 kilometry WOLGE i chyba jeszcze dluzszy most:)
Taka szerokosc rzeki i dlugosc mostu robia wrazenie!:)

Wystraszony chmurami na horyzoncie, nie za bardzo mam ochote rozkladac namiot, bo jak bedzie padac, rano trzeba bedzie jechac z mokrym. Znajduje po raz drugi na swojej wyprawie tunel pod droga, rozkladam karimate, spiwor i ide spac:)


dodane 16 Jun 2007




dzien XVI (11.06.2007) Dystans dzienny: 20 km, Dystans calkowity: 2075 km - NUDA po raz DRUGI

Ponownie dzien NUDY, naprawde nic sie nie dzialo. Tylko caly dzien jezdzilem po SARATOWIE w poszukiwaniu kafejki internetowej. Miazga..jest kilkanascie. Na wielu z nich potezne SZYLDY, z NAPISEM: INTERNET, ale tam nigdy internetu nie bylo. Po prostu - ot taka reklama..ehh..ROSJA sad Przejezdzam cale miasto wzdluz i wszerz....zaluje 80 rubli/1h tylko dlatego, ze 1 godzina to za malo by napisac posty za ostatnie dni, a na pare godzin mnie nie stac wink A we wszystkich innych "internetowych kafejkach", gdzie malolaty graja w STARCRAFTA czy QUAKE, placi sie 25 rubli/1h(okolo 3 zl) . To jest normalna cena, ktora moglbym zaplacic byc usiasc do komputera np. na 4 godziny, by bez pospiechu pisac info do dziennika pokladowego. Choc wydaje mi sie, ze wlasnie te pisane, pod presja czasu wychodza fajniejsze wink

Jednym slowem nuda nuda nuda, nic sie nie dzieje:) Regenerujemy dalej organizm smile


dodane 16 Jun 2007




dzien XV(10.06.2007) Dystans dzienny: 10 km, Dystans calkowity: 2055 km - NUDA

NIEDZIELA...Zostaje jeszcze jedna noc w SARATOWIE. Zaprzyjazniam sie z Ukraincami - dwoma Waldkami i Mikolajem. Jak Niedziela to i oczywiscie msza swieta w kosciele. Co prawda po rosyjsku, ale zawsze mozliwosc uczestnictwa we mszy:) Poznaje w koncu ksiedza Dariusza. U ktorego z ukraincami spedzamy caly wieczor na grze w PILKARZYKI smile 10 kilometrow - przejechane w poszukiwaniu kafejki internetowej. Ehh...szkoda pisac...nikt nic nie wie..800 tysieczne miasto, prawie milionowe a nikt nic nie wie...ale moze nie chce wiedziec, a juz nikomu nie zalezy by chciec pomoc....Znajduje tylko jedna kafejke na" RYNKU" glownym w SARATOWIE(prospekt KIROWA), ale strasznie droga(okolo 9 zlotych za godzine). Poddaje sie i postanawiam, ze jutro jeszcze bede szukal. Ksiadz cos mowi, ze, postara sie podzwonic, do "swoich" katolikow, u ktorych ewentualnie, moglbym przenocowac jadac do granicy z Kazachstanem. Niestety, nic z tego nie wychodzi..

NAJNUDNIEJSZY DZIEN podczas calej wyprawy, ale przynajmniej moge zregenerowac organizm, dla ktorego ponad 2000 kilometrow pokonane w znany wam sposob, nie pozostaje obojetne....


dodane 16 Jun 2007




dzien XIV (09.06.2007) Dystans dzienny: 200km + 100, Dystans calkowity: 2045km - CYSTERNA:)

zapomnialem napisac, ze skora wokol ust, jest tak spekana, ze bol jest nie do wytrzymania. Przyznam sie szczerze, ze po raz pierwszy zapomnialem wziac ze soba swojego ulubionego kremu, kt. biore ze soba wszedzie, jezeli wyjezdzam na wiecej jak 24 godziny! Place wysoka cene..- boli niemilosiernie crying Na szczescie mama Siergieja mnie ratuje i w prezencie daje mi krem z ALOESEM, ktory minimalnie lagodzi podrazniona skore. Siergiej proponuje, bym zostal jeszcze jeden dzien, jednak przede mna jeszcze prawie 700 kilometrow do pokonania w 6 dni(15 czerwca moge dopiero wjechac do KAZACHSTANU). Malo kilometrow na taka ilosc dni, ale chce miec pewnosc ze dotre na czas i nie strace ani chwili.
Z organizmem zaczyna sie dziac cos zlego, bo jestem strasznie oslabiony. Mam wrazenie, ze jak nie pedauje, odpoczywam, mecze sie bardziej. Wyjezdzam pare kilometrow za miasto, majac Siergieja za pilota na swoim motocyklu, po czym stwierdzam, ze przy dzisiejszym, SILNYM wietrze nie pojade. Wyobrazci sobie, ze SIERGIEJ zatrzymuje POTEZNA CYSTERNE i prosi, wrecz blaga kierowce czy nie moglby mnie podrzucic. Rower przyczepiamy do jakiejs polki pod cysterna a sakwy wrzucamy do kabiny. Takim sposobem przejzdzam za friko 200 kilometrow. po 3 godzinach jazdy rozstaje sie z TIRem:), wiatr wydaje sie jakby slabszy, wiec wsiadam i jeszcze tego samego dnia dojezdzam do SARATOWA, ostatniego duzego miasta przez granica Kazachska. Kierowca TIRa widzac krzyzyki/medaliki na mojej szyi zadaje pytanie, czy wiem, ze w SARATOWIE jest RZYMSKO KATOLICKA CERKIEW wink ODPOAWIADAm, ze NIE - ten Podaje mi ulice, przy ktorej miesci sie "polski kosciol" smile
Korzystam - zajezdzam...na ulice MICZURINA, ksiadz, gdzie pojechal, ale zastaje ukrainskich robotnikow ze LWOWA, pracujacych, jak sie potem okazuje, u POLSKIEGO ksiedza z ZYWCA:) Rozmawiamy...nie bede sie duzo rozpisywal, efekt koncowy byl taki, ze moglem spac u nich w mieszkaniu, by organizm mogl troche odpoczac. Tym bardziej, ze zostalo kolo 350 kilometrow do granicy do pokonania w 6 dni. Nie musze sie juz spieszyc, dzieki "podwozce" Tirem smile Kupuje w aptece swoj ulubiony KREM i ponownie..LUDZI KOCHANI....ZYC NIE UMIERAC!!!! wink

P.S. Mama Siergieja daje mi jeszcze sloik miodu i butelke samogonu. Biore tylko to pierwsze, za drugie dziekuje wink Jakos trzeba jechac smile


dodane 16 Jun 2007




dzien XIII (08.06.2007) Dystans dzienny: 50 km, Dystans calkowity: 1745 km - STREET RACING!

Jak poprzedniego dnia nic sie nie dzialo, tak teraz po prostu MIAZGA wink Przejezdzam tylko 50 kilometrow, bo w miejoscowsci BORISOGLEBSK zatrzymuje mnie SIERGIEJ, maniak motocykli ENDURO i zaprasza mnie do siebie do domu:) MOC!!:) Prawdziwa rosyjska goscina. Oczywiscie najpierw obiad, rosyjskie potrawy i oczywiscie - SAMOGON...Dania pyszne, a samogon tak mocny, ze po 3 kieliszkach(wiecej nie dalem rady), nie moge wstac od stolu! Powaznie. Przed "obiadem" zdazylem tylko zapytac o dwie rzeczy wink

1)Ile procent na samogon - uslyszalem odpowiedz, ze wystarczajaco by powalic BYKA tongue - ponoc 65%?

2)I czy zawsze do obiadu sa napoje wysokoprocentowe- uslyszalem odpowiedz, ze tylko jak sa goscie tongue Nie bylem juz w stanie zadac pytania, jak czesto sa goscie:) Bo poza mna, bylo jeszcze 2 sasiadow i jakis kolega SIERGIEJA smile

Zmeczony, ale najedzony SIERGIEJ proponuje wyjazd na odbywajacy sie raz w miesiacu, nielegalny STEET RACING poza granicami miasta:) coz mam robic - wsiadamy na motor ENDURO i swoim rowerowym kasku, malo nie robi mi dziur w glowie od zimnego wiatru:) Mimo wszystko jazda 100 km/h na ENDURO robi wrazenie tongue
Dojezdzamy na miejsce, a tam ze 100 samochod, z 1000 ludzi. Najlepsze sa jednak samochody:) Lady, WOLGI, LAZY, KAMAZY - sprzed 15-20 lat PO TUNINGU, do granic absurdu smile oczywiscie byly tez BMW, MEROLE i AUDICE, ale w mniejszosci.....wszystko na fotkach..
coz wiecej pisac....do 2 w nocy, az do bolu patrze jak na 402 metrach sciagaja sie ze soba rozne "cuda rosyjskiej mysli technicznej"


dodane 16 Jun 2007




dzien XII (07.06.2007) Dystans dzienny: 140 km, Dystans calkowity: 1695 km - PALCE LIZAC!!

Nic ciekawego sie nie dzieje, mimo tego ze zatrzymuje sie KAZACH z KRWI i KOSCI swoja wielka wolga i zaprasza mnie do siebie do domu.Czemu jechal w przeciwna strone, ponad 150 kilometrow?? sad Na otarcie lez smile dostaje przepyszne danie kazachskie - PIGODI...LUDZIE...co za cudo...Danie to taki "KAZACHSKI GOLABEK" tzn. Zamiast kapusty na okolo jest ciasto jak w naszych pierogach, a w srodku wszystko to co w naszych hamburgerach - palce lizac!!(tak tez i zrobilem smile

Wiecej ciekawego, na dlugiej, prostej, dziurawej drodze nic sie nie dzieje. Spie tylko nad sama rzeka SAVALA, gdzie w koncu moge sie porzadnie umyc, i zeskrobac pare ladnych warstw brudu z poprzednich dni smile


dodane 16 Jun 2007




dzien XI (06.06.2007) Dystans dzienny: 120 km, Dystans calkowity: 1550 km - POMYLONA AUTOSTRADA

Dzisiaj za cel stawiam sobie dotarcie do VORONIEZa. Jest jedna wada - trzeba przejechac przez samo centrum. BLAD! ludize wskazuja droge, ale chyba nie tu jade, i zamiast pojechac na SARATOW - jade AUTOSTRADA na Moskwe. Takim sposobem pojechalem 25 kilometrow na polnoc, zamiast na wschod, poki sie nie zorientowalem, ze slonce mam nie z tej strony, z ktorej powinienem. Powort przez te same 25 kilometrow - psycha wysiada - jedna z najgorszych rzeczy na wypraiw nadkladac drogi, przez pomylke na AUTOSTRADZIE...ehh...jestem wsciekly, ale GORY - marzenia czekaja, wiec nie mam wyjscia - zawracam i DLUGA przed siebie - na WSCHOD!:) Po drodze zaczepia mnie jakis rowerzysta: "BO JAK ZYJE, TAKIEJ PRZYCZEPKI NIE WIDZIAL" - stara spiewka:) te same pytania, te same odpowiedzi, zakonczone podaniem adresu STRONY INTERNETOWEJ producenta EXTRAWHEEL.COM smile Rozmawialismy przez 30 minut - i chcial oddawac wszystko co mial w plecaku - wzialem tylko zapalniczke - za reszte podziekowalem:) - doslownie - oddal by wszystko - z wlasnej, nieprzypuszonej woli oczywisciewink Oczywiscie zapraszal do Siebie do domu, alee to bylo calkowicie w druga strone, wiec grzecznie dziekuje i jade dalej...w strone MARZEN smile

Spie przy samej szkole(w ROSJI sa juz wakacje od 1 czerwca) za zgoda Dyrektora w miejscoowsci ROGACEVKA. Przez niepotrzebne 50 kilometrow na autostradzie dojezdzam tylko tutaj - zmeczony psychicznie, przez owa POMYLKE...


dodane 16 Jun 2007




dzien X(05.06.2007) Dystans dzienny: 170 km, Dystans calkowity: 1437 km - DZIEN KATA

Co prawda najpierw powininen byc DZIEN KATA, a potem DZIEN SCIECIA, ale u mnie bylo odwrotnie...NAJPIERW mnie scielo i scinalo cala noc, by caly dzisiejszy dzien OTEPIENIE KATOWALO organizm.

Jestem tak "wykonczony i oslabiony" ze wstaje dopiero o godzinie 11stej czasu rosyjskiego(10 czasy ukrainskiego, 9 czasu polskiego - POZNO!!BARDZO POZNO) i na droge wyjezdzam dopiero o 13stej. Nie chce sie nic robic, jedynie doswiadczenie nabyte na wczesniejszych wyprawach nakazuje wsiadac i pedalowac - tylko to moze mi pomoc. Identycznie jak w przypadku STRESU, na ktory najlepszy jest duzy wysilek fizyczny. Ruszam i o dziwo przejezdzam 170 kilometrow - jade po raz pierwszy do pozna w nocy. Ale to tylko dlatego ze po 4 godzinach pedalowania w koncu lapie "RYTM" i juz noge podaje tak jak trzeba - organizm zaczyna normalnie funkcjonowac:)W koncu, znowu chce sie zyc, zaczynam dostrzegac piekno ROSJI:)

Woda dostaje od GRABARZY na cmentarzu, na ktorym na poczatku myslalem spac. Przynajmniej mialbym pewnosc, ze nikomu nie bede przeszkadzal tongueale po dluzszym namysle pomyslalem, ze chyba jednak nie wypada i pojechalem jeszcze pare kilometrow dalej:)

Nie chce mi sie rozbijac namiotu, wiec znajduje TUNEL pod droga, w ktorym spie:)..jak prawdziwy MENEL smile -fotki


dodane 16 Jun 2007




dzien IX (04.06.2007) Dystans dzienny: 100 km, Dystans calkowity: 1265km - DZIEN SCIECIA, UKRAINA/ROSJA

W koncu wink, po imprezie, udalo sie wyjechac z CHARKOWA:) Zanim to jednak nastapilo, Pan Edward, z ktorym sie zaprzyjaznilem, za wszelka cene chcial mi dac "NA PAMIEC" swoje okulary - powaga!:) Powiedzialem, ze przyjac nie moge, ale wymienic na swoje okulary- owszem wink I takim oto sposobem, poraz drugi na wyprawie skorzystalem z handlu wymiennego (najpierw byla wymiana otrzymanych jaj na pol chleba pod KIJOWEM) . Co prawda, w nich nie jezdze, tylko w swojej drugiej parze, poniewaz wygladaja tak kosmicznie i profesjonalnie, ze gdybym je nalozyl, wygladalbym jak "bogaty tursyta z zachodu" a nie jak "biedny" smile...Wracajac do wyjazdu..wyjechalem..w milym towarzystwie....w gronie 5 pieknych DZIEWCZYN/KOBIET(?)....

a mianowicie podlaczylem sie pod jakas zenska grupe kolarska, ktora jechala 10 kilometrow za CHARKOW ze srednia 28 kilometrow na godzine. Ludzie...ale bylo pieknie, milo i cudownie:)Sapie jak wol, ale wciskam w pedaly ile tylko sil, mimo ze do "napedzania" jest sporo, ponad 150 kilogramow:)i nie odstepuje "ekipy" wiecej jak na odleglosc 2-3 kol:) Niewiele brakowalo, by dostac "pikawki", ale warto bylo...po wszystkim, cudowne uczucie ulgi...ehh..te kobiety, a jakie rowery... wink

Jechalem, mimo tego, ze dzien wczesniej zmienialem detke, i nie mialem odpowiedniego cisnienia w tylnym kole. Z tego tez powodu, zajezdzam do jakiegos warsztatu samochodowego, a tam wpol trzezwi mechanicy, zlatuja sie i smieja na potege i krzycza... "TYS ALBO GLUPI, ALBo chory, BY JECHAC W KITAJ(tak sa CHINY po rosyjsku), bo NORMALNY, ZDROWY czlowiek wsiada w samochod, albo w samolot...." smile Musialem, niestety tego sluchac:) bo troche trwalo, zanim kompresor "wytworzyl cisnienie 4 atmosfer"....Kola napompowane, wiec dluga...i przed siebie...


Jednak zamiast PROSTEJ SZYBKIEJ DLUGIEJ , droga byla dluga i wolna. Z powodu BLEDU, ktory popelnilem. A mianowicie, mialem wyjezdzac wczoraj, ale przez IMPREZE, nie pojechalem:)a na podroz przygotowalem sobie 3 butelki ICE TEA z duza iloscia cukru, by nie pic samej wody...Nie pojechalem, a herbata zostala w butelkach przez okolo 30 godzin. Troszke sie "zakisila". Jadac dzisiaj caly dzien ja pilem, mimo tego, ze smakiem " podchodzila" bardziej, pod "KWAS" niz pod "ICE TEA" smile Takim oto sposobem, cale popoludnie, wieczor i noc uplynely pod znakiem SCIECIA. Jednym slowem SCIELO mnie od picia "kwasu"..nic sie nie chce robic - totalne otepienie... Przejezdzam dokladnie 100 kilometrow(tzn. tabliczka pokazuje 100 kilometr od granic Charkowa), po czym, ide spac w jakies krzaki przy samej glownej drodze....SCIETY.... sad

Aha...zapomnialem napisac, ze oczywiscie dzisiaj przekroczylem granice. Bez najmniejszych problemow, choc tak jak wszedzie, celnicy, najpierw sie smieja, a potem dopiero do nich dociera co tak naprawde robie.


dodane 16 Jun 2007


<< Previous 1 2 3 4 5 6 Next >>