dzien XXIV (19.06.2007) Dystans dzienny: 1000 km, Dystans calkowity: 4535 km | ||
================== Z INNEJ BECZKI: NA PISALEM dlugiego, bardzo dlugiego posta z dzisiejszego dnia - 19 czerwca 2007- wylaczyli prad!!Trzeba pisac ponownie..:( Akurat wylaczyli jak "przyszla wena" i nie chciala sie odczepic:) Prad wlaczyli dopiero po 4 godzinach. Poszedlem sie zdrzemnac. Wena zasnela razem ze mna - obudzilem sie, ale niestety, juz sam...:( ================== Sen twardy, ale nie znaczy wcale, ze dobry, poniewaz "wyro" mialo dlugosc 181 cm. Zdawalo mi sie, ze mam 182 centymetry wzrostu, ale chyba uroslem bo brakowalo mi co najmniej jeszcze 3-4 cm, by sie wyprostowac i spac po dlugosci. Nie miescilem sie nawet po przekatnej. Chyba przez to zaczal mnie bolec troche kregoslup, bo ani razu sie nie wyprostowalem...jeszcze ta wysokosc - 60 cm. Spanie w namiocie nŕ wyprawie , w tym przypadku to jak spanie w cztero gwiazdkowym hotelu, ale przynajmniej bedzie co wspominac. Ksiadz JAN z URALSKA powiedzial, bardzo fajne zdanie, nie jestem w stanie go teraz zacytowac, ale sens byl taki "ze jezeli, gdzies nie dostaniesz po d..., nie stracisz troche nerwow, zdrowia, to tak jakbys tam nie byl i tego nie przezyl". Chodzi o to, ze po prostu takie rzeczy pamieta sie do konca zycia:) To przezycia i wspomnienia, za ktore nie uda Ci sie zaplacic karta MASTERCARD:) Przez caly wczorajszy dzien, az do dzisiejszego popoludnia w ogole nie wychodze z pociagu, nawet gdy ten sie zatrzymuje na stacjach po 15-20 minut, ba...staram sie nawet nie opuszczac swojego miejsca...:)Teraz sie z tego smieje, ale kto ma ze soba w podrozy 80 kilogramow najcenniejszych rzeczy, jakie zgromadzil przez zycie - juz nawet nie chodzi o wartosc materialna, ale wartosc sentymentalna...ten naprawde mnie zrozumie:)Gdybym wracal z wyprawy, tak bym juz nie zrobil, ale wyprawa sie dopiero zaczyna i rozkreca - trace bagaz - nie ma wyprawy. Teraz na pewnie mnie zrozumiecie:) W tym i nastepnym poscie chcialbym napisac jak wygladalo "zycie" moje i wszystkich wspolpasazerow. Legalnych i "nielegalnych"(czyt. bez biletu, na/za lapowke). Mam nadzieje, ze mi sie uda. Moim szczesciem w nieszczesciu podczas calej podrozy byl fakt, ze pode mna "spala"(czyt. jechala, choc w tych pociagach czlowiek stara sie tylko spac)matka z dzieckiem, a na przeciw mnie malzenstwo z 3 dzieci na 4 miejscach. Dlaczego szczescie w nieszczesciu? Otoz kazdy wie, ze zadna dobra matka na swiecie nie pozwoli zrobic krzywdy swojemu dziecku i bedzie robila wszystko by uchronic go przez potencjalnym niebezpieczenstwem. Dzieki temu, do naszego fikcyjnego "przedzialu" nikt nigdy sie nie przysiadal, ba...nawet nie mogl sie rozejrzec bo natychmiast obie mamuski(MAMUSKI - duze mamuski, jak to Kazachskie i Rosyjskie mamy:) przybieraly bojowe nastawienie;) Wlasnie dzieki temu, potem bylem spokojniejszy, nikt u nas nie zgoscil nawet na chwile, w przeciwienstwie do innych przedzialow - tam siedzialo po 8-10 osob na 6 miejscach:). Platz Karten, tak jak pisalem to wagon, w ktorym jest duzo i jeszcz wiecej osob niz miejsc, przez to, ze PROWADNIK wpuszcza wszystkich, ktorzy daja lapowki. A ci "pasazerowie" tez musza gdzies usiasc, polozyc sie. Przez to chodza i siadaja na cudzych, zarezerwowanych miejsach. Stad lepiej samemu nie jechac PLATZ KARTEN bo wychodzac np. do ubikacji, mozesz na swoim lozku zastac jakas stara babcie, ktora juz zasnela i wtedy nic juz Ci nie pomoze:) Moim drugim szczescie, byl jeszcze fakt, ze spalem na I pietrze - czyli zadna babcia raczej nie przyjdzie sie do mnie przespac, a jezeli nawet, to zanim zdazy wejsc na wysokosc 1,5 metra, ja juz zdaze wrocic:) Jadac takim pociagiem, naprawde nie mozna sie nudzic, poniewaz doslownie co 10 minut chodzi jakis sprzedawca. W zaleznosci co sprzedaje krzyczy: "Manty, pieroszki, mineralka, chlodna mineralka, piwo, chlodne piwo, cigarety, chlieb, mrozone, domaszny wyrob...itd.itp". Poza jedzeniem sprzedawano tez, bizuterie, odziez dziecieca, odziez damska, odziez meska, odziez dla niemowlat. Jednak "rozwalilo" mnie jak pojawil sie czlowiek i sprzedawal misie pluszowe, wieksze od niego samego!!!Wyobrazcie sobie, ze korytarz ma okolo 55-60 centymetrow - tak jak i w naszych wagonach PKP, a niesie takie dwe MONSTRUALNE misie i krzyczy!!:) Chcialem robic wszystkim sprzedajacym zdjecia, ale zapewniam, ze zabrakloby mi miejsc na kartach pamieci, wiec w galerii jest tylko pare fotek;) Od poludnia, powoli zaczynam zaprzyjazniac sie z ludzmi, poznaje Kazachow, Uzbekow, Rosjan. Z nimi tez wychodze, gdy zatrzymuje sie pociag, dzieki temu czuje sie bezpieczniejszy, kupuje dania przygotowane przez tamtejszych ludzi. Na dworcu mozna kupic wszystko, oczywiscie ciut drozej, niz normalnie, ale by oddalic sie od dworca - nie ma czasu. Caly czas chcialbym zadzwonic do domu, powiedziec, ze u mnie wszystko w porzadku, ze jade w "szalonym pociagu", niestety nie mam ochoty placic 9 zl/minute polaczenia, wiec caly czas probuje kupic gdzies od kogos karte SIM. Brakuje mi rozmowy, zaczyna doskwierac samotnosc, morale sa bardzo nisko. Niestety, kupno nowego numeru telefonu komorkowego w Kazachstanie, wyglada podobonie jak w ROSJI. Trzeba miec jakas cala mase dokumentow: zameldowanie, obywatelstwo oraz jakies inne dokumenty. Jednym slowem kupno nowej SIM dla obcokrajowca, jest praktycznie niemozliwe, wiec pozostaje jedynie kogos poprosic, by kupil taka karte na siebie. Tylko, gdyby nawet udaloby mi sie kogos poprosic, to na zadnym dworcu nie ma salonu zadnego operatora sieci komorkowej. Dopiero w miescie - dopiero w Alma Acie? Dopiero podczas jednego z postojow dogaduje sie z jakas kobieta, ktora ma dwie karty SIM, ze za 5$ odsprzeda mi jedna. Na koncie nic nie ma, wiec na kolejnym postoju, kupuje "karte" i doladowuje "telefon". Akurat obcokrajowiec karty "z impulsami" moze kupic bez problemu. Takim oto sposobem, mam wlasny, kazachski numer telfonu komorkowego, z ktorego moge dzwonic. Od razu daje cynk rodzinie, ktora za minute rozmowy ze mna, przez Internet placi 17 centow/1 min(rownowartosc 67 groszy/minute - tyle co nic:) Od razu poprawia sie samopoczucie po takiej rozmowie i nastawienie do swiata. Idziemy spac, juz 1 w nocy:) |
||
|