dzien IX (04.06.2007) Dystans dzienny: 100 km, Dystans calkowity: 1265km - DZIEN SCIECIA, UKRAINA/ROSJA | ||
W koncu , po imprezie, udalo sie wyjechac z CHARKOWA:) Zanim to jednak nastapilo, Pan Edward, z ktorym sie zaprzyjaznilem, za wszelka cene chcial mi dac "NA PAMIEC" swoje okulary - powaga!:) Powiedzialem, ze przyjac nie moge, ale wymienic na swoje okulary- owszem I takim oto sposobem, poraz drugi na wyprawie skorzystalem z handlu wymiennego (najpierw byla wymiana otrzymanych jaj na pol chleba pod KIJOWEM) . Co prawda, w nich nie jezdze, tylko w swojej drugiej parze, poniewaz wygladaja tak kosmicznie i profesjonalnie, ze gdybym je nalozyl, wygladalbym jak "bogaty tursyta z zachodu" a nie jak "biedny" ...Wracajac do wyjazdu..wyjechalem..w milym towarzystwie....w gronie 5 pieknych DZIEWCZYN/KOBIET(?).... a mianowicie podlaczylem sie pod jakas zenska grupe kolarska, ktora jechala 10 kilometrow za CHARKOW ze srednia 28 kilometrow na godzine. Ludzie...ale bylo pieknie, milo i cudownie:)Sapie jak wol, ale wciskam w pedaly ile tylko sil, mimo ze do "napedzania" jest sporo, ponad 150 kilogramow:)i nie odstepuje "ekipy" wiecej jak na odleglosc 2-3 kol:) Niewiele brakowalo, by dostac "pikawki", ale warto bylo...po wszystkim, cudowne uczucie ulgi...ehh..te kobiety, a jakie rowery... Jechalem, mimo tego, ze dzien wczesniej zmienialem detke, i nie mialem odpowiedniego cisnienia w tylnym kole. Z tego tez powodu, zajezdzam do jakiegos warsztatu samochodowego, a tam wpol trzezwi mechanicy, zlatuja sie i smieja na potege i krzycza... "TYS ALBO GLUPI, ALBo chory, BY JECHAC W KITAJ(tak sa CHINY po rosyjsku), bo NORMALNY, ZDROWY czlowiek wsiada w samochod, albo w samolot...." Musialem, niestety tego sluchac:) bo troche trwalo, zanim kompresor "wytworzyl cisnienie 4 atmosfer"....Kola napompowane, wiec dluga...i przed siebie... Jednak zamiast PROSTEJ SZYBKIEJ DLUGIEJ , droga byla dluga i wolna. Z powodu BLEDU, ktory popelnilem. A mianowicie, mialem wyjezdzac wczoraj, ale przez IMPREZE, nie pojechalem:)a na podroz przygotowalem sobie 3 butelki ICE TEA z duza iloscia cukru, by nie pic samej wody...Nie pojechalem, a herbata zostala w butelkach przez okolo 30 godzin. Troszke sie "zakisila". Jadac dzisiaj caly dzien ja pilem, mimo tego, ze smakiem " podchodzila" bardziej, pod "KWAS" niz pod "ICE TEA" Takim oto sposobem, cale popoludnie, wieczor i noc uplynely pod znakiem SCIECIA. Jednym slowem SCIELO mnie od picia "kwasu"..nic sie nie chce robic - totalne otepienie... Przejezdzam dokladnie 100 kilometrow(tzn. tabliczka pokazuje 100 kilometr od granic Charkowa), po czym, ide spac w jakies krzaki przy samej glownej drodze....SCIETY.... Aha...zapomnialem napisac, ze oczywiscie dzisiaj przekroczylem granice. Bez najmniejszych problemow, choc tak jak wszedzie, celnicy, najpierw sie smieja, a potem dopiero do nich dociera co tak naprawde robie. |
||
|