WYPRAWA PRZERWANA.... |
||
...nie mylic z ZAKONCZONA...co sie stalo?o tym zaraz, bo najpierw... Pozdro...ale nie z Kirgizji, nie z Tadzykistanu, nie z Chin, Nie z Pakistanu....itd.itp...ale z Polski, z Bialegostoku sprzed kompa. WYPRAWA nie zostala zakonczona, bo i cel nie zostal zrealizowany, ale wyprawa zostaje PRZERWANA, na czas NIEOKRESLONY*. O co chodzi. Otoz, po 21 dniach "walki" z gora, po drugiej probie ataku, po trzydniowym "kiblu" w obozie III na wysokosci na 6100 metrow , dokladnie 28 kwietnia o godzinie 14 czasu lokalnego(o 10 czasu polskiego) udalo sie stanac na szczyscie PIKU LENINA. Po udanym "szczytowaniu"(nie chce sie chwalic, ale mialem wspaniala aklimatyzacje i chcialem z teo faktu skorzystac - tzn. jezeli mam sily by schodzi to schodze) szybko zszedlem do obozu III(godzina 17sta), w ktorym, zdejmuje raki, szybko gotuje wode na herbate, zjadam liofiliozata, pakuje sie i postanowiam sie "zmywac" do obozu II na wysokosci ok. 5300 metrow, bo kazdy alpinista wie, "ze im nizej, tym lepiej dla organizmu". Postanowilem skorzystac z tej zasady i schodze, mimo dosc poznej pory do C2(camp 2), czyli obozu II. Ponownie nakladam raki, najpierw kilkanascie minut podejscia na pik ROZDIELNYA(6250 m.n.p.m) a potem, by nie sklamac co do dlugosci, okolo 400 metrowa gorka PIKU ROZDIELNYEJ w dol. Schodze, na poczatku snieg jest w miare ubity i twardy, ale z kazdym krokiem staje sie coraz bardziej kopny...ide...ide...ide..nagle...noga wpadla w jakas "sniezna dziure", czyli bardziej mieki snieg, przewracam sie i w tym momencie juz zaczynam sie toczyc jak walec, 10 m, 50 m, 150 m, 200 m.(jezeli zle podalem dlugosc, to w kazdym badz razie 'przelecialem" tak do polowy gorki). Wale jakos odruchowa lopatka czekana w snieg, ale przez cholerny plecak jest mi ciezko i wale bezskutecznie. Niestety popelniam jeden zasadniczy blad - zeby w kopnym, glebokim sniegu chodzi w rakach. Podczas "turlanki", rak, tylko przy prawej nodze, co chwile wbija sie w snieg wykrecajac noge na i w kazda mozliwa strone. W pewnej chwili w koncu czekanem udaje mi sie zlapac "glebe" i w koncu sie zatrzymuje. Bol jest nie do wytrzymania. Prawa noga jest "zmasakrowana". Nie ma nawet mowy o jej dotknieciu, a co dopiero mowic o chodzeniu. Najgorszy byl obrot stopy o 180 stopni. Podczas turlanki, ktora zamienila sie prawie w nieskonczony maraton noga zostala dosc powaznie zlamana w 2 miejscach oraz zwichnieta w jednym stawie. Niestety sprawa jest na tyle powazna, ze w poniedzialek (06.08.2007) nastapi operacja majaca na celu doprowadzic noge do stanu uzywalnosci za jakies 6 tygodni. Na razie cala jest opuchnieta i noga YETI w porownaniu z moja noga to jak noga sarenki Nie obrazajac, oczywiscie YETI:) Jak morale?Wysokie:) dzieki temu, ze noga musi lezez wyzej niz 4litery, nie moge chodzic. A jak nie moge chodzic to albo czytac ksiazki, albo pisac relacje, poczawszy od 3 lipca, czyli za zalegly miesiac zaczne..mam nadzieje jutro...jak nie..to kiedys tam w kazdym badz razie postaram sie napisac wszystko do poniedzialku bo potem do szpitala na czas nieokreslony pozdro i do uslyszenia....zapraszam jutro..lub kiedys tam:) musze sie jeszcze pochwalic zdjeciami ze szczytu no i innymi zdjeciami takze:)ale to, na pewno nie dzisiaj.....teraz zastrzyk w brzuch, altacet na noge i spac.... *CZAS NIEOKRESLONY, czyli wyprawa DUNA SNOWA LEOAPRD BIKE EXPEDITION ruszy zapewne 1 lipca 2008 roku, wtedy kiedy w PAMIRZE i TIEN SHANIE zaczyna sie sezon. Gory czekaja... To byla luzna notka..bynajmniej nie jest to relacja z dnia 28 lipca, bo akurat tego dnia dzialo sie jak nigdy, tylko info z informacja, ze WYPRAWA jest PRZERWANA i dlaczego...dzieki wam za wszystko...DO POCZYTANIA, czyli do kolejnego posta(postow).... |
||
|